Poniżej garść Bożego Słowa na 5. niedzielę czasu pasyjnego. Życzymy dobrego czasu lektury i błogosławionej niedzieli. Niezmiennie w nadziei rychłego spotkania, w murach naszego pięknego kościoła:
Po tych wydarzeniach wystawił Bóg Abrahama na próbę i rzekł do niego: Abrahamie! A on odpowiedział: Otom ja. I rzekł: Weź syna swego, jedynaka swego, Izaaka, którego miłujesz, i udaj się do kraju Moria, i złóż go tam w ofierze całopalnej na jednej z gór, o której ci powiem. Wstał tedy Abraham wczesnym rankiem, osiodłał osła swego i wziął z sobą dwóch ze sług swoich i syna swego Izaaka, a narąbawszy drew na całopalenie, wstał i poszedł na miejsce, o którym mu powiedział Bóg. Trzeciego dnia podniósł Abraham oczy swoje i ujrzał z daleka to miejsce. Wtedy rzekł Abraham do sług swoich: Zostańcie tutaj z osłem, a ja i chłopiec pójdziemy tam, a gdy się pomodlimy, wrócimy do was. Abraham wziął drwa na całopalenie i włożył je na syna swego Izaaka, sam zaś wziął do ręki ogień i nóż i poszli obaj razem. I rzekł Izaak do ojca swego Abrahama tak: Ojcze mój! A ten odpowiedział: Oto jestem, synu mój! I rzekł: Oto ogień i drwa, a gdzie jest jagnię na całopalenie? Abraham odpowiedział: Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój. I szli obaj razem. A gdy przybyli na miejsce, o którym mu Bóg powiedział, zbudował tam Abraham ołtarz i ułożył drwa. Potem związał syna swego Izaaka i położył go na ołtarzu na drwach. I wyciągnął Abraham swoją rękę, i wziął nóż, aby zabić syna swego. Lecz anioł Pański zawołał nań z nieba i rzekł: Abrahamie! Abrahamie! A on rzekł: Otom ja! I rzekł: Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic, bo teraz wiem, że boisz się Boga, gdyż nie wzbraniałeś się ofiarować mi jedynego syna swego. A gdy Abraham podniósł oczy, ujrzał za sobą barana, który rogami uwikłał się w krzakach. Poszedł tedy Abraham, a wziąwszy barana, złożył go na całopalenie zamiast syna swego. 1 Mż 22, 1–13
Czytając tę historię, człowiek, wierzący lub nie, zaczyna się zastanawiać o jakim Bogu mówią Żydzi i chrześcijanie? Wśród wielu, otaczająca nas epidemia, rodzi pytanie, czy Bóg ma z ty wszystkim coś wspólnego. Skoro czytamy, że wymagał składania ofiar…
Tam, wtedy, to żądanie, choć przerażające, nie było dla Abrahama czymś niewyobrażalnym. Wiele sąsiednich plemion składało wówczas ofiary z ludzi. Jednak ta historia jest w Biblii nie tylko po to, by Bóg powiedział nam coś o sobie. To jest opowieść o ludzkiej wolności i o ludzkiej drodze.
Na podstawie tej historii nazwano Abrahama ojcem wierzących. Dzieje się tak dlatego, że chociaż mógł uciec w stronę prawa, stronę reguł i zasad, tzw. moralności i odpowiedzieć Bogu: „Jest przecież zasada nie zabijaj, Nie mogę wykonać Twojego polecenia.” Abraham musi podjąć sam decyzję. Musi wyjść poza tradycję, prawo, obyczaj i normy. Poza bezpieczeństwo i wygodę. I robi to! Robi to, ponieważ Boże wezwanie obudziło w nim poczucie wolności. Wolności przecież, bo Bóg go nie zmusza. I w wolności tkwi tajemnica chrześcijaństwa i biblijnego spojrzenia na Boga, świat i człowieka. Wolności niełatwej, wymagającej, zmuszającej do zajęcia stanowiska, ale za to czyniącej życie pełnym i wielowymiarowym!
Abraham, ojciec wierzących, symbolizuje nas. Ta historia uczy nas, że jeśli w swej wolności, decydujemy się na chrześcijaństwo, to nie wolno nam chować się, jak pięknie pisze Papież Franciszek, za siłą tradycji, obyczaju i przyzwyczajenia. Chrześcijaństwo to decyzja. I na tym polega tajemnica niepowtarzalności i godności każdej i każdego z nas. To dzięki temu, chrześcijaństwo różni się od innych religii, w których jednostka jest zdominowana i zdeterminowana przez Absolut.
Czytając tę historię, widzimy człowieka skazanego na wolność, ale przecież nie tylko wystraszonego i tą wolnością przerażonego, ale ostatecznie pełnego zaufania. Pozorna niedorzeczność Bożego żądania zabicia syna, ma nam udowodnić po raz kolejny, fałsz naszych wyobrażeń o Bogu i to, że On jest przecież poza naszym zrozumieniem! Od lat siedzimy w skorupie naszych, ludzkich, wyobrażeń o Bogu, naszego etycznego zmysłu i naszych projekcji, nie pozwalając na to, by to On nas zaskakiwał. A przez to nie rozumiemy przekazu Pisma Św., ani jego przesłania o Bogu, który żyje. Jeśli wydawało nam się, że chrześcijaństwo to tylko zbiór reguł, religijnych twierdzeń, o których sądzimy, że są prawdziwe, to po przyjęciu tej historii, widzimy, że chrześcijaństwo to droga. Droga także przez ciemność, a czasem na skraj przepaści. Za dwa tygodnie, w Wielki Piątek, podążymy przecież znacznie dalej niż na górę w krainie Moria, gdzie nie dokonało się zabicie Izaaka. Tam już wszystko nie zatrzyma się na krańcu doliny śmierci. Tam przyjdzie nam, z Jezusem, w dolinę śmierci wkroczyć.
Widzimy, że świat wiary, to daleko więcej niż świat etyki i moralności. To świat, w którym nie tylko mówi się nam jak żyć i my to lepiej, lub gorzej stosujemy, ale to świat, w którym sami decydujemy za swoje życie. Świat zmuszający nas do zajmowania stanowiska i stawanie w obliczu etycznych konfliktów.
Niezwykłość czasu epoki koronawirusa, stawia przed nami takie właśnie problemy. I na szczeblu osobistym, gdy musimy wykazywać się odpowiedzialnością, a nasze, nawet najbanalniejsze zachowanie, może mieć cenę ludzkiego życia, ale także na szczeblu państw i narodów, gdy wygaszamy niemal wszystko i ryzykujemy gospodarczy upadek, by chronić życie najsłabszych, tych, którzy nie uzyskali by odporności na nowego wirusa i choć stworzyć im szanse by mogli przeżyć. Drogą niebezpieczną próbował iść premier Wielkiej Brytanii, gdy stwierdził, mniej więcej tak: gospodarka musi się rozwijać, najwyżej szybciej się z niektórymi pożegnamy. Szybko, choć za późno, się z tego wycofał. Jeśli dziś tak potraktujemy naszych rodziców i dziadków, nie oczekujmy niczego dobrego od naszych dzieci. Nie mielibyśmy prawa oczekiwać.
Nie wkładajmy także Pana Boga w buty naszych wyobrażeń. Jeden z duchownych nawołuje do postu o chlebie i wodzie, by Bóg oddalił epidemię. Czy wolno nam przedstawiać tak niedorzeczny, magiczny i infantylny obraz Boga, który w swych decyzjach miałby kierować się ludzkim jadłospisem? Ta epidemia to kolejna odsłona tajemnicy życia, którą Bóg, krok po kroczku przed nami odsłania. I jak w każdy czas, także teraz, zobowiązuje nas do podejmowania decyzji i stawania po stronie miłości, empatii i wybaczenia. I to jest lekarstwo na lęk naszych serc i niepewność jutra, a nie magiczne przekonanie o naszych żałosnych, cielesnych, zasługach, które miałyby odwracać historię świata. Jezus z Nazaretu uwolnił nas przecież na swym krzyżu, od takiego, przeklętego myślenia.
Amen