Po raz kolejny, nie dane będzie nam wspólnie świętować niedzieli pod dachem naszego pięknego kościoła. Łączymy się jednak wokół Bożego Słowa i przekazujemy jutrzejsze kazanie proboszcza, ks. Tomasza Stawiaka, mając nadzieję, że będzie pociechą na ten trudny, niezwykły czas…
Niedziela Laetare AD2020
Jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje, lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. J 12,24
Nadeszła kolejna niedziela, w której odpowiedzialność za innych, zobowiązuje nas, do niespotykania się osobiście w kościele. Jak nigdy, może pojąć, że Kościół tworzą ludzie, że Kościół to wspólnota. Jakże smutna była poprzednia niedziela, gdy sam, w godzinie rozpoczęcia nabożeństwa, zająłem miejsce w ławce naszego wyjątkowego kościoła. Pełny jestem jednak szacunku dla moich parafian, że odpowiedzialnie wysłuchali próśb i pozostali w domach. Póki co, tak musimy i tak powinniśmy…
W 4 niedzielę czasu pasyjnego, stajemy przed jednym biblijnym zdaniem, które niesie bardzo dużo treści: Jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje, lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. Jeśli czytalibyśmy dalej, zobaczylibyśmy, że Jezus powie, iż jego dusza przeraziła się. Mistrz z Nazaretu boi się! Dopada go strach przed umieraniem! Jak bardzo Go teraz rozumiemy! Oto Bóg- człowiek wyraża emocje i komunikuje o jednym z najbardziej podstawowych ludzkich odczuć, o lęku przed umieraniem. Przecież każdy z nas, kto choć troszkę, reflektuje rzeczywistość, przynajmniej raz w życiu, postawił przed sobą to sformułowanie: muszę umrzeć.
Nasze czasy w mistrzowski sposób zajęły się wypieraniem śmierci z otaczającej nas rzeczywistości. Gdy jeszcze jako praktykant, dwadzieścia lat temu, prowadziłem swój pierwszy w życiu pogrzeb, w jednej z wiosek północnej Opolszczyzny, był to ceremoniał łączący człowieka z przemijaniem całej przyrody. Część uroczystości, odbywała się w domu, przy trumnie zmarłej, przy której czuwali bliscy i sąsiedzi i która wynoszona była tak, by całe stworzenie, krowy, trzoda, ptactwo, psy i koty, widziały odejście gospodyni. Ktoś powie, stary, niemal pogański zwyczaj. Może i tak, ale ile w tym godności dla przemijania? Ile szacunku dla stworzenia?
Oczywiście dziś, także ze względów sanitarnych, takie tradycje zanikają, jeśli jeszcze nie zanikły. Pogrzeb to profesjonalna, maksymalnie sterylna uroczystość, często w miastach z bardzo limitowanym czasem. Ani to źle, ani dobrze. Ot, znak czasów. Nie pierwszy i nie ostatni pewnie raz, gdy człowiek sam siebie próbuje oszukać. Sceny z północnowłoskich szpitali, pokazują nam jednak kolejny raz, że choćbyśmy nie wiadomo jak zaklinali rzeczywistość, chowali przed sobą tą prawdę, to nic nie zmieni tego, że: muszę umrzeć.
Pan Jezus zwiastując o zbożowym ziarnku, przekazuje swojemu Kościołowi, czyli nam, całe swoje emocje i obawy, prze odejściem. Niejako mówi: wiem, że bez śmierci nie dopełnię człowieczeństwa, a przez to nie pojednam się w pełni z wami, jako człowiek przyszedłem na ten świat (rzucone ziarnko), jako człowiek żyłem (wzrost), ale jeśli nie umrę, jak wy, nie poznam was tak, jak chcę i jak muszę was poznać.
Bóg by naprawdę stać się człowiekiem, nie wystarczy, że narodzi się z kobiety, ale musi też umrzeć. Jego misja w tym świecie, tylko wtedy wyda plon, rozwinie się w Kościół, jeśli zjednoczenie z człowiekiem będzie absolutne. To ziarenko jest kolejnym, genialnym przykładem, użytym przez Mistrza z Nazaretu.
Jeśli to kazalne słowo, potraktujemy jeszcze bardziej egzystencjalnie, to dostrzeżemy, czego chce ono od nas osobiście i czym miałoby być nasze umieranie dla życia? Czy miałoby być wycofywaniem się z aktywności w świecie? Czy miałoby być uciekaniem ze świata? Wręcz przeciwnie! Nasze umieranie dla życia, to życie jeszcze bardziej otwarte na zewnątrz i na świat. To umieranie we mnie mojego egoizmu i mojego koncentrowania się na sobie samym. Marcin Luter nazwie to topieniem w sobie starego Adama. Tak, tak, tego Adama, który chciał być jak Bóg. Umieranie konieczne, by żyć, to umieranie mojego egoizmu. Jakże wyjątkową i bezprecedensową sytuację mamy dziś wokół siebie. Jak bardzo musimy swój egoizm hamować, by chronić innych. To dobry czas, by czynem, rezygnacją z przyzwyczajeń, wymagań, posunąć się trochę i zrobić wokół miejsce na empatię i odpowiedzialność. Umieranie starego dama- egoisty we mnie, to często nowe życie dla mnie i wszystkich, którzy mnie otaczają.
I wreszcie, rzecz ostatnia. Zapowiedź nowego życia, które wyniknie ze śmierci ciała. Najbardziej elementarna treść paschalnego zwiastowania i odpowiadająca na nie wiara Kościoła w „ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”, które przecież nie podają nam żadnej spójnej teorii o życiu po śmierci. Nie dostrzegam jednak problemu, iż ta ważna i podstawowa sprawa, pozostaje dla chrześcijan Tajemnicą. Dobrze, że autorzy Biblii nie cenzurowali ogromnej skali ujęć pośmiertnego losu człowieka. Wypada nam wobec tego zamilknąć. Powstrzymać się od słów sceptycyzmu i taniej pociechy a tym bardziej przemądrzale gotowych teorii. Nie przystoi nam wiedzieć, lecz czekać. Największy problem wiary w życie po śmierci, polega na tym, że przekracza to nasze możliwości poznania i doświadczenia. Jest po prostu niewyobrażalne.
Pozostaje cierpliwie czekać…
Tak, cierpliwość, to chyba w tej chwili to, czego trzeba nam oprócz empatii i odpowiedzialności najbardziej.
W tej cierpliwości pozostańmy, a Dobry Bóg, który wie po co i dlaczego, niech nas ma w opiece i niech nam błogosławi.
Amen