Wielki Piątek był w Jaworze od lat wyjątkowy. Jako chrześcijanie różnych wyznań, razem stawialiśmy pod krzyżem Zbawiciela. Na bok szły uprzedzenia i podziały, a szczególna wspólnota, którą tego dnia budowaliśmy, pozwalała przeżywać wyjątkowe święta. Epidemia podzieliła nas, ale mimo to pozostajemy, jak pięknie napisał Papież Franciszek: wspólnotą łaknących i oczekujących.
Kierując do was wielkopiątkową refleksję, życzymy na dziś wiele Bożego ciepła i cierpliwości, oraz pełnego ciszy i wiary wieczoru.
Wielki Piątek AD 2020
Ewangelia Jana 19,16–30
Wtedy to wydał go im na śmierć krzyżową. Wzięli więc Jezusa i odprowadzili go.
A On dźwigając krzyż swój, szedł na miejsce, zwane Trupią Czaszką, co po hebrajsku zwie się Golgota,
Gdzie go ukrzyżowali, a z nim innych dwóch, z jednej i z drugiej strony, a pośrodku Jezusa.
A Piłat sporządził też napis i umieścił go nad krzyżem; a było napisane: Jezus Nazareński, król żydowski.
A napis ten czytało wielu Żydów, bo blisko miasta było to miejsce, gdzie Jezus został ukrzyżowany; a było napisane po hebrajsku, po łacinie i po grecku.
Mówili tedy arcykapłani żydowscy Piłatowi: Nie pisz: król żydowski, ale że On powiedział: Jestem królem żydowskim.
Odpowiedział Piłat: Com napisał, tom napisał.
A gdy żołnierze ukrzyżowali Jezusa, wzięli szaty jego i podzielili na cztery części, każdemu żołnierzowi część, i zwierzchnią suknię. A ta suknia nie była szyta, ale od góry cała tkana.
Tedy rzekli jedni do drugich: Nie krajmy jej, rzućmy losy o nią, czyja ma być; aby się wypełniło Pismo, które mówi: Rozdzielili między siebie szaty moje, A o suknię moją losy rzucali. To właśnie uczynili żołnierze.
A stały pod krzyżem Jezusa matka jego i siostra matki jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena.
A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój!
Potem rzekł do ucznia: Oto matka twoja! I od owej godziny wziął ją ów uczeń do siebie.
Potem Jezus, wiedząc, że się już wszystko wykonało, aby się wypełniło Pismo, powiedział: Pragnę.
A stało tam naczynie pełne octu; włożywszy więc na pręt hizopu gąbkę nasiąkniętą octem, podali mu do ust.
A gdy Jezus skosztował octu, rzekł: Wykonało się! I skłoniwszy głowę, oddał ducha.
W szczególnych okolicznościach obchodzimy pamiątkę Wielkiego Piątku. Ale nawet nasza tegoroczna, przedziwna sytuacja, każe nam na chwilę zamilknąć, wobec wydarzeń sprzed prawie 2000 lat.
To wtedy, dość spore, ale jednak mocno prowincjonalne miasto Jerozolima, stało się przez moment centrum świata. Moglibyśmy dziś rozpatrywać teologiczne niuanse związane z historią ukrzyżowania i zastanawiać się, co takiego wydarzyło się w obrębie Trójcy Św., że Ojciec nie wysłuchał modlitwy Syna? Ale to nie pomogłoby nam niczego zmienić w naszym życiu. Wielki Piątek powinniśmy przede wszystkim przeżywać, a nie tylko zrozumieć.
Aby dotknąć tajemnicy tamtego popołudnia, trzeba nam stanąć pod krzyżem z tymi, którzy z Jezusem zostali. Oto zabijano wszystko co mieli. Umierający Jezus zabierał nadzieję na jutro. Co czuła Matka Jezusa? Z jednej strony niewyobrażalny matczyny ból, ale z drugiej, przecież sama była częścią tajemnicy, planu, który przybierał dziwny obraz. Za kilka dni uczniowie powiedzą „a myśmy się spodziewali…” Trzeba dostrzec i przyznać, że szczególnie zawiedli mężczyźni: Judasz, Piotr, pozostali… Przecież gdyby nie kobiety i ten jeden, najmłodszy Jan, przy Jezusie nie zostałby nikt.
Przerażenie potęgowało to, że Jezus jest zabijany w mocy prawa i w mocy religii. Jezus nie jest zabijany przez rzezimieszków. Jezusa zabija prawo i religia. Nie miejmy wątpliwości, że za tym wyrokiem i egzekucją stoją ludzie religijni. Przecież jedyny, choć próbujący zachować twarz, jest rzymskim poganinem.
Dla Rzymian, których bogowie byli silni i potężni, Jezus był co najwyżej Żydem, który naraził się innym Żydom. Ci z kolei nie mogliby pogodzić z obrazem Jahwe uginającego się pod belką krzyża.
Dla jednych i drugich, tabliczka nad krzyżem była żartem. Pod krzyżem zaś, nikt nie rozumiał co się dzieje. Paradoksalnie najbliżej był człowiek, który nie znał Jezusa. Nie był jego uczniem, nie oczekiwał niczego. To skazaniec zabijany obok Zbawiciela, znalazł w sobie tyle wiary, żeby dostrzec, że oto Ten obok jest kimś, kogo krzyż nie zabije! Ten jeden widzi w Nauczycielu szansę na przyszłość, choć wszystko jest przecież z pozoru przegrane. Inni widzieli już tylko stracone nadzieje.
I ten łotr, nazwany później za niekanoniczną ewangelią Nikodema, św. Dyzmą, miał rację. Gdy Jezus mówi do niego: dziś będziesz ze mną w raju, to zapewne nie myśli o cudownej krainie wiecznego szczęścia, bo sam przecież wpierw zstąpi jeszcze do piekieł, ale mówi mu o tym, że życie jego, łotra, stało się w tej ostatniej minucie życia spełnione! Uwierzył, a to otwiera wszystkie drzwi. My, znający dalszy ciąg, oczekujący niedzielnego poranku Życia wiemy, że Wlk. Piątek to początek, a nie koniec, ale on? On musiał naprawdę uwierzyć.
Stajemy dziś pod krzyżem z Życiem, które przyszło na świat z Marii Panny w Betlejem i stało się Życiem ponad grób. Ponad wszystkie groby i mogiły. A dramat Wielkiego Piątku dzieje się, by wszechmocny i przedwieczny Bóg mógł okazać ludziom swoje prawdziwe oblicze. Oblicze miłości, poświęcenia, empatii i solidarności. I gdy uczy się nas, że mamy naśladować Jezusa, to w tym właśnie.
Moi drodzy, życzę Wam dziś wieczornej zadumy nad naszym człowieczym losem, który dotknął i Boga.
Ks. Tomasz Stawiak, Jawor, 10 kwietnia 2020r.